Cacciucco alla livornese

Wielkanoc sprzyjała rodzinnym spotkaniom przy suto zastawionym stole. U większości z nas zapewne królowały tradycyjne dania kuchni polskiej. Na niedzielnym śniadaniu nie mogło zabraknąć domowych szynek czy kiełbas, pasztetów, sałatki warzywnej i jajek na dziesiątki sposobów. O wiele bardziej liberalnie prezentowało się za to menu na poniedziałkowy obiad. Różnego rodzaju pieczyste to tylko wstęp do długiej listy dań, które pojawiły się tego dnia w polskich domach.

O ile w tym roku w niedzielny poranek było u mnie w pełni tradycyjnie, w pełni polsko, o tyle w poniedziałek Italia na całego. Cacciucco alla livornese. Danie, o którym być może większość z Was słyszała (wszak skoro czytacie Italianizzato, znaczy że fanami Włoch jesteście). Niewielu mniej prawdopodobnie miało okazję spotkać się z tą potrawą, ale ilu z Was kiedykolwiek podjęło się przyrządzenia cacciucco na własną rękę? No właśnie, w poniedziałek wielkanocny przygotowałem je po raz pierwszy i ja.

IMG_0461.JPG

Składniki dla 2 osób:

  • 200g ryb słonowodnych typu kurek, flądra, dorsz
  • 200g ryb z rodziny rekinowatych
  • kilka małych ośmiorniczek lub jedna średniej wielkości
  • 6-8 średnich krewetek
  • 4-6 krewetek tygrysich
  • kilka krążków kalmarów
  • 200g omułków lub innych małż
  • 250g pomidorów krojonych w puszce
  • 100ml czerwonego wina wytrawnego
  • 1 średnia szalotka
  • 2 ząbki czosnku
  • 4-6 kromek chleba
  • pół cytryny
  • suszone lub świeże chili
  • sól morska
  • kilka gałązek świeżego oregano
  • oliwa extra vergine

IMG_0465.JPG

Podstawę cacciucco stanowią ryby i owoce morza. Nie ma jednego, prawdziwego i najlepszego przepisu na to danie. W garnku każdej rodziny w Livorno lądowało i nadal ląduje to, co akurat zostało z porannego połowu lub danego dnia udało się kupić na targu rybnym. Jest jednak pewna reguła, od której rzadko kto stosuje odstępstwa: finalnie na talerzu powinno znaleźć się tyle rodzajów ryb i owoców morza, ile liter C w nazwie potrawy. W cacciucco nie powinno zatem zabraknąć przedstawicieli głowonogów (na przykład ośmiornica), małż (chociażby omułki), skorupiaków (krewetki, kraby), ryb typu kurek lub żabnica oraz ryb z rodziny rekinowatych (ze znalezieniem tych ostatnich w Polsce może być niestety problem).

Jak możecie się domyślać, dostęp do świeżych ryb i owoców morza w wielkanocny poniedziałek jest znacznie ograniczony, przez co do mojego garnka wrzuciłem dwa rodzaje krewetek, kawałek polędwicy z dorsza oraz krążki kalmarów. Przygotowanie dania zaczynamy od oczyszczenia wszystkich darów morza. Warto zostawić część krewetek nieobranych oraz kilka małż w muszlach, aby przybrać nimi finalnie danie na talerzu.

IMG_0472.JPG

Na oliwie podsmażamy drobno posiekaną szalotkę wraz z rozgniecionym ząbkiem czosnku. Jeśli używamy ośmiornic lub innych głowonogów, to one powinny trafić na patelnię jako pierwsze. Całość doprawiamy od razu chili oraz po kilku minutach podlewamy czerwonym winem wytrawnym. Gdy alkohol wyparuje dodajemy na patelnię pomidory, zwiększamy ogień tak, aby sos znów nabrał temperatury. Układamy na patelni kawałki ryb, im większe, tym dłużej musimy je trzymać pod przykryciem zanim dodamy pozostałe owoce morza. Po 10-20 minutach na patelni powinny się znaleźć również małże i krewetki. Całość trzymamy pod pokrywką kolejne 5-10 minut i doprawiamy ewentualnie do smaku solą, choć należy pamiętać że nieco słoności dadzą już krewetki, ale przede wszystkim małże.

Po tym czasie zdejmujemy cacciucco z ognia i wciąż przykryte zostawiamy na około kwadrans. W tym czasie grillujemy lub podpiekamy w piekarniku kilka kromek chleba, które następnie jeszcze ciepłe nacieramy sowicie czosnkiem. Danie serwujemy z grillowanym chlebem, kawałkami cytryny oraz świeżym oregano. Jak nakazuje tradycja z Livorno, ta potrawa nie inaczej, powinna być podawana z kieliszkiem… czerwonego wina. I nie, nie łudźcie się, że mówimy tu o cienkuszach! Włosi mają w zwyczaju stawiać obok cacciucco toskańskie sangiovese!

 

 

 

Dodaj komentarz